– Rozpocznę od słów stalinowskiego prokuratora Andrieja Wyszyńskiego, który powiedział: „Dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf”. W moim przypadku w sądzie wrocławskim stosuje się nową zasadę: „Dajcie mi Jacka Międlara, a go skażę. Nie potrzebny jest tutaj żaden paragraf”. Po raz kolejny, bo już teraz drugi raz w przeciągu niemal miesiąca, zostałem skazany w myśl jakichś urojeń sędziego, nie zaś w oparciu o prawo. Jak pod koniec kwietnia, nagłośniłem sprawę w maju, zostałem skazany prawomocnie na 12 miesięcy ograniczenia wolności i 5 000 złotych kosztów sądowych za opinie wywołujące negatywne emocje, czego nie ma w żadnym przepisie Kodeksu karnego – mówi o swoim skazaniu i o swoich problemach Jacek Międlar.
– Jest artykuł 256 mówiący o nawoływaniu do nienawiści, czyli seryjnym powtarzaniu, aby komuś zrobić krzywdę, czego ja nigdy nie zrobiłem – wypowiada się na temat prawa oraz absurdalnego wyroku wobec siebie, Jacek Międlar.
– Wspomniałem tylko o tym, że winniśmy tolerować to, co graniczy z naszym brakiem roztropności, że Żydzi się w synagogach upajają talmudyczną nienawiścią oraz, że Gazeta Wyborcza jest tubą propagandową Żydo-Ukraińca Adama Michnika. I tyle! Sędzia stwierdził, że te opinie wywołują negatywne emocje – dodaje Międlar.