310 mld dla rodzin, wspieranie, solidarność – czego my tu nie słyszeliśmy? Rząd za każdym razem, gdy wydaje nasze pieniądze, wypina pierś i oczekuje oklasków, ale to nie są wasze pieniądze – to są pieniądze, które zabraliście obywatelom.
Te pieniądze nie biorą się znikąd. Rząd nie ma żadnych pieniędzy, ma tylko rewolwer, który przykłada do głowy podatnika i mówi: daj na niepełnosprawnych, na matki, na coś tam, na coś tam. Skąd wy to macie? Skąd macie pieniądze dla rodzin? Zabieracie je właśnie tym rodzinom w podatkach bezpośrednich, pośrednich albo w podatku inflacyjnym, jak jest w tej chwili. Zapłatą za taką politykę gospodarczą jest właśnie inflacja.
Ale jeśli rząd jest zły, to opozycja jest jeszcze gorsza, bo po raz kolejny słyszymy, że jak dojdziecie do władzy, to dacie więcej pieniędzy na wszystko, czytaj: macie jeszcze większą giwerę, którą przyłożycie do głowy podatnika, i wyciśniecie z podatników te pieniądze, których nie udało się wycisnąć temu rządowi. To jest hańba, to jest wstyd.
Dobromir Sośnierz: PiS bohatersko broni nas przed lewackimi trendami, przyjmując je przedwcześnie!
Dobromir Sośnierz: Po jaką CHOLERĘ nam taka ustawa? Przecież to jest PARANOJA! Jesteście śmieszni!
Jeszcze nie wybrzmiały dobrze echa dyskusji sprzed kilku godzin, gdy śmialiśmy się z przeregulowania rynku pracy, gdy prosiłem, żebyście przestali w formie ustawy opisywać wszystkie relacje między pracownikiem a pracodawcą, a już wjeżdża pod obrady jeszcze śmieszniejszy przykład regulacjonizmu. Drodzy PiS-owcy, szanowny rządzie, na litość boską, jeśli chcecie zrobić strony dostępne dla niepełnosprawnych, strony podmiotów publicznych, to po prostu zróbcie.
Nie musicie pisać ustawy. Po jaką cholerę nam ustawa o tym, jakie odnośniki mają być gdzie umieszczone? Ustawa o tworzeniu stron internetowych. Serio? Zobaczcie państwo, jakie są perły regulacjonizmu w tej ustawie. Jest ustalane, że każda strona musi być dostępna cyfrowo. Potem ustalamy, że strona musi informować o tym, że jest dostępna cyfrowo.
Teraz dodajemy, że informacja, że strona jest dostępna cyfrowo, też musi być dostępna cyfrowo. To może dodajmy informację, że potrzebna jest informacja o dostępności cyfrowej informacji, że jest dostępna cyfrowo. Jak się bawić, to na całego. To nie wszystko. Przepis mówi, że deklaracja dostępności nie musi być na tej samej stronie, ale może być tam po prostu łącze do tej deklaracji dostępności.
Coś takiego, ustawodawca odkrył istnienie łączy internetowych, lex linkorum – brawo my. Przecież to jest jakaś paranoja. Nie widzicie, że jesteście w tym śmieszni? Przecież odpowiedni ministrowie mogą wydać jakieś polecenia w swoim podwładnym, a do tych instytucji, które nie podlegają ministrowi, można po prostu zaapelować, niech one według własnego uznania przyjmą, czy to ma w ich przypadku sens, czy nie. Bo może np. nie ma sensu zrobienie strony jakiejś galerii narodowej dla niewidomych albo transkrypcji nagrania narodowej orkiestry symfonicznej dla niesłyszących.
Dobromir Sośnierz: Może więcej zdrowego rozsądku, a mniej przepisów, przepisików, załączników i rozporządzeń?
Naprawdę nic mnie to nie obchodzi, że to Unia tego wymaga. Nie może być uzasadnieniem dla głupich ustaw w Polsce, że ktoś z zewnątrz wymaga od nas robienia głupot. To wy nam ciągle wmawiacie, jedni, drudzy, trzeci, że Unia jest nam potrzebna, a potem, jak przychodzi co do czego, to się okazuje, że jest potrzebna właśnie do tego, żeby pisać ustawy o czcionkach na stronach rządowych.
Swoją drogą, to jeśli już nawet piszemy w ustawie takie rzeczy, to dlaczego musimy tam wrzucać jakieś bezsensowne makaronizmy z języka angielskiego? Czy w polskim języku urzędowym, a przypominam, że to nadal jest język polski, jak ostatnio sprawdzałem, brakuje słów oddających angielskie określenie: link?
Chyba nie. Jest w języku polskim takie słowo jak: łącze albo bardziej precyzyjnie: hiperłącze, albo odsyłacz, albo odnośnik, albo odnośnik hipertekstowy. Czy naprawdę musimy zaśmiecać ustawy pisane w Polsce językiem angielskim? Czy naprawdę musimy operować jakimś slangiem korporacyjnym w ustawach? Ta ustawa nadaje się do muzeum regulacjonizmu, a nie do przyjęcia.
Dobromir Sośnierz: Jakie buty trzeba będzie jeszcze wylizać w Brukseli, żeby dostać środki z KPO?