– Wydarzenie, które nie umknęło moje uwagi, choć wiele w tym momencie umyka mojej uwagi, bo jestem skupiony na sprawach innych, to wizyta prezydenta Zełenskiego w Polsce. W dniu, w którym nagrywam ten program, jest ranek. Na ten moment prezydent Ukrainy dopiero dolatuje do Polski. Nie powiedział jeszcze ani jednego słowa – wyjaśnia Wojciech Sumliński.
Czy Wołodymyr Zełenski odniesie się do Wołynia?
– Już w tym momencie pompowany jest balonik. Dokładnie tak, jak było przed wizytą u Bidena, kiedy mówiłem, że nic nie powie. On nie przyjeżdża tu do Polski, żeby mówić nam dobre rzeczy, tylko załatwiać amerykańskie interesy. Zaryzykuję. Nagrywam ten program kilka godzin przed jakąkolwiek wypowiedzią prezydenta Zełenskiego w Polsce i powtórzę: nie wierzę, że pan prezydent Zełenski coś konkretnego powie, na przykład na temat Wołynia, na przykład na temat tego, kiedy nastąpią ekshumacje – prognozuje Sumliński.
Wojciech Sumliński o świadku koronnym „Masie”
– To wydarzyło się dawno temu w czasach, których wielu już nie pamięta, z udziałem osób, o których wciąż jeszcze nie wolno. Dostałem tajne akta, ściśle tajne materiały, dotyczące najważniejszego, najbardziej znanego świadka koronnego w Polsce, Jarosława Sokołowskiego pseudonim „Masa”. Dostałem te materiały, które wtedy były rzeczywiście uważane za coś niesamowitego dlatego, że nie chodzi tylko o to, że były to dokumenty obarczone klauzulą największej tajemnicy i największej tajności, ale chodzi także o to, że w zasadzie wszystko, co mówił wtedy Sokołowski, uznawano za prawdę objawioną – mówi Wojciech Sumliński.
– Każde zdanie. Dostałem te materiały od prokuratora, który miał dość hipokryzji dlatego, że Sokołowski dużo mówił o gangsterach, o różnych porachunkach bandyckich, ale mówił także o tym, że tak zwana mafia pruszkowska zawarła sojusz w kwestii podziału rynku automatów do gier z przedstawicielami partii wówczas Polską rządzącej, z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, a udział w tym układzie miał syn samego premiera Leszka Millera – dodaje dziennikarz śledczy.
Hipokryzji i kłamstw ciąg dalszy
– Były to materiały rzeczywiście, które mogły wysadzić w powietrze ówczesną scenę polityczną. Człowiek, który mi te materiały powierzył, mówił, że ma dość hipokryzji dlatego, że kiedy Sokołowski mówi o bandytach, gangsterach, różnych porachunkach, to wszystko traktowane jest przez prokuratorów jako rzecz prawdziwa – zauważa Sumliński.
– Natomiast tam, gdzie zaczyna mówić o politykach, zwłaszcza tych z partii rządzącej, mówił nie tylko o tych z partii rządzącej, wtedy zaczynają się problemy. Te materiały trafiają do pancernej szafy. Zostają odłożone. Prokurator, który mi te materiały powierzył, mówił, że ma dość hipokryzji, dość kłamstwa, bo nie można żyć do połowy wiarygodnym – zaznacza Wojciech Sumliński.
– Albo Sokołowski jest wiarygodnym, więc jest świadkiem koronnym, albo nie jest. Wtedy wszystkie jego zeznania są funta kłaku warte. Tymczasem jego traktowano tak, jakby był wiarygodny do połowy. W tamtym czasie uważano, że Sokołowski jest wiarygodny.
Krzysztof Bosak o wizycie Zełeńskiego w Polsce: Bankrutują nasi rolnicy, producenci i hodowcy!
Źródło: Wojciech Sumliński – WSR (YouTube)