– Są to słowa, drodzy państwo, absolutnie skandaliczne. Są to słowa sprzeczne z polską racją stanu. Są to słowa, które świadczą o tym, że pan ambasador żyje w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, w której Polska wręcz powinna przystąpić do wojny ukraińsko-rosyjskiej – mówił na konferencji prasowej Konfederacji Robert Winnicki (prezes Ruchu Narodowego).
Skandaliczne słowa ambasadora Polski w Paryżu
– Si l’Ukraine ne parvient pas à défendre son indépendance, nous n’aurons pas le choix, nous serons obligés de rentrer dans le conflit (Jeśli Ukraina nie obroni swojej niepodległości, nie będziemy mieli innego wyjścia, jak przystąpić do wojny) – odniósł się do wojny we francuskiej telewizji LCI ambasador Polski w Paryżu Jan Emeryk Rościszewski. Komentarz wcale nie wzbudził podziwu wśród Francuzów, a bardziej obawę, że Polska jest gotowa wywołać wojnę światową. Z jego słów musiała się już tłumaczyć polska ambasada w Paryżu.
Konfederacja żąda dymisji Jana Emeryka Rościszewskiego
Zdaniem Konfederacji, sprostowanie wypowiedzi ambasadora to za mało, zatem zrozumiałe jest żądanie odwołania Jana Emeryka Rościszowskiego z pełnionej przez niego funkcji. Konfederacja zarzuca dyplomacie, iż ta wypowiedź była „niezgodna z polską racją stanu”. – Jest to wypowiedź skandaliczna i dlatego Konfederacja żąda, żeby pan ambasador został natychmiastowo odwołany z funkcji. Ambasador Rościszewski do dymisji dlatego, że w polskim interesie narodowym jest oczywiście organizowanie międzynarodowego wsparcia dla Ukrainy, ale w polskim interesie narodowym nie jest rozbrajanie się na rzecz Ukrainy, a na pewno nie jest w polskim interesie narodowym przystępowanie do toczącego się konfliktu –wypowiedział się w czasie konferencji Konfederacji prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki.
Robert Winnicki o ambasadorach, którzy „plotą, co im ślina na języka przyniesie”
– Nic tylko ręce załamać nad kadrami polskiej dyplomacji z rozdania rządu PiS – skomentował z kolei zastępca Winnickiego w RN i szef koła Konfederacji – Krzysztof Bosak. – Nie chcą korzystać z zawodowych dyplomatów, a kiedy już dobiorą ambasadorów, to okazuje się, że ci ambasadorzy plotą, co im ślina na język przyniesie – dodał polityk.